Kolejny sukces zapisany na
kartach krótkiej, acz bogatej z uwagi na doświadczenie, historii członków naszego teamu.
Sukces - tak chyba trzeba traktować nasz występ gościnny na Biegnij Warszawo
2014. No bo jak inaczej nazwać kolejną życiówkę (założony cel 60 min, ale udało
się poniżej), czy start z mega bólem kostki i ukończenie go z takim samym
czasem jak poprzednio bez kontuzji? Jak się okazuje sukces i radość z pokonania
dystansu dla każdego oznacza co innego, ale najważniejsze jest podjęcie
wyzwania. I wyciąganie wniosków. A tych po kolejnej już „dyszce” na naszym
koncie nie brakuje.
Już na starcie zupełnie inne
podejście psychiczne – lekka adrenalina, ale brak obaw w stylu „o Boszzz czy
damy radę?”:-).
Brak też tego dziwnego uczucia wstydu/zażenowania, że ustawiamy się w swojej
strefie czasowej (powyżej 55min). Obciach?? Jaki obciach! Obok nas tłum - to
znaczy, że inni „też tak mają”, że nie wszyscy przyszli tu by pobijać rekord
Polski i że wiemy, na ile i na co nas stać. Po co na siłę ścigać się i
przeszkadzać szybszym. Powoli, z biegu na bieg, będziemy ustawiać się bliżej :-)
Początek biegu – spokojnie, mimo
to z niezłą czasówką, wcześniejsza analiza trasy kazała zachować siły na 4km
gdzie trzeba było zmierzyć się z małym podbiegiem. Mimo lekkich obaw okazało
się, że nie było tak źle i dalsze odcinki trasy były już tylko przyjemniejsze -
zwłaszcza ostatni kilometr od ul. Wiejskiej, mocno z górki, co na ostatnich
metrach, z dużym dopingiem kibiców, pozwoliło niemal dofrunąć do mety.
Podsumowując - lepsze rozłożenie
sił, mniej stresu, większa radość z biegu, świadomość własnego ciała, słabości
i możliwości. A potem radość z osiągnięcia celu! I genialne czekoladowe
muffinki z malinami, z pietyzmem wypiekane przez KotawButach w przedbiegową
sobotę w ramach relaksu. Dzięki Ci za to! Jedzenie ich z pudełka z dachu
samochodu – bezcenne!
Czekoladowo-malinowe niebo w gębie - made by KotwButach |
Dziękuję Warszawie za
organizację, trasę, kibicom za doping, energetyzujące bezcenne 5-ki przybijane
przez dzieciaki, bębniarzom za gorące bity napędzające do walki. Za
październikowe słońce na Rozbracie i za najlepsze lody ever u Hodunia w ramach
potrenigowego uzupełniania węgli.
Najlepsze lody na świecie! |
z pozdrowieniami dla Niezbytpachnący/a Syren/ka |
Wygranym jest ten, który staje już na starcie…
… a dobry biegowy kompan daje najlepsze wsparcie!
PS. KotwButach opracował nową metodę potreningowej regeneracji - rozciąganie to za mało, utraconą energię podczas biegu odzyskujemy w ramach recyklingu z natury! :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz