Po raz drugi w Łodzi odbył się
LCJRun, czyli niesamowity bieg po lotnisku. Przed biegiem normalna odprawa i
kilka godzin oczekiwania na lot po płycie. Biorąc pod uwagę godzinę startu
(00:30) to był doskonały czas na drzemkę, pogaduchy i popijanie kawki :) Kiedy
w końcu ruszyła maszyna, zaczęła się oficjalna rozgrzewka i w powietrzu zaczęła
wirować adrenalina, a podekscytowanie nadchodzącą długą prostą sprawiało, że
wszyscy skakali wyżej i mocniej…
Po zbiorowym odliczaniu zaczęło
się „kołowanie” w krótkim rozbiegu do pasa startowego. Płasko jak na stole,
pogoda w sam raz – nie za zimno, nie za ciepło. Pomijając nietypową na wzmożony
wysiłek godzinę warunki idealne do bicia własnych rekordów. Przedziwne wrażenie
tak biec w ciemnościach, tym razem wyjątkowo biegłam bez muzyki, żeby słyszeć
co się dookoła mnie dzieje. Właściwie biegnie się na azymut i do końca nie
wiesz kiedy pora zawracać. Kiedy czołówka zaczyna Cię mijać po drugiej stronie
trasy wydaje Ci się, że to już za chwilkę, już za momencik będziesz na półmetku,
a tu niespodzianka – przed Tobą jeszcze niezły kawałek!
Pierwszy kilometr pocisnęłam jak
należy kolejne były nieco słabsze, ale też były utrzymane w dobrym tempie,
ostatnie kilkaset metrów do mety postanowiłam się jeszcze pościgać z innym
zawodnikiem :) Co prawda od życiówki dzieliły mnie sekundy, ale i tak wracałam
z latania całkiem zadowolona.
Ostatnio moje treningi zdominował
jednak (poza powrotem do jakiejkolwiek formy) dystans i nastawienie na bieganie
w mieszanym terenie asfaltowo-parkowym. A wiecie dlaczego? Bo taka właśnie
trasa czeka mnie 24.05.2015 podczas biegu, nad którym objęliśmy patronat
tytularny – Bieg Instalatora Immergas. Zapowiada się bardzo urozmaicona i
malownicza trasa z podbiegami, zbiegami, asfaltem, ścieżkami, mostkami i
wszystkim czego sobie można zażyczyć, żeby trasa nie była nudna. Mam nadzieję,
że do niedzieli lekka kontuzja odejdzie w zapomnienie i będę mogła na własnej
skórze przekonać się czym może zaskoczyć bydgoski Myślęcinek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz